PlayStation VR – zamknięty pokaz prasowy

vr_thumb1


Od kilku miesięcy jestem wielkim entuzjastą wirtualnej rzeczywistości. Staram się testować jak najwięcej sprzętów, studiuję historię tych wcześniejszych i tworzę własne, małe gry, które wykorzystują tę technologię. PlayStation VR fascynowało mnie już od momentu ogłoszenia tego projektu, nazywanego wcześniej Project Morpheus. Wreszcie miałem okazję, aby porządnie przetestować to rewolucyjne urządzenie.

Zamknięte pokazy PlayStation VR odbyły się w podziemiach nowej restauracji STIXX w Warszawie. Klimatyczne miejsce pomieściło kilka stanowisk z konsolami oraz grupę osób żądnych przetestować nowe urządzenie. Godzina przeznaczona na sprawdzenie wszystkich gier nie wystarczyła na satysfakcjonujące zapoznanie się obecnymi demami. Niektóre wciągnęły mnie tak, że naprawdę nie chciałem zdejmować PlayStation VR z głowy. Na usta cisnęło się znane z czasów dzieciństwa „jeszcze 5 minut, proszę!”, ale niestety – trzeba było zachować profesjonalizm.

Prezentowane gry

PlayStation VR miałem okazję przetestować już na Warsaw Games Week. Zrobiło wtedy na mnie duże wrażenie, chociaż cała sesja trwała tylko kilka minut. Prezentowane tam demo The London Heist obecne było również i tym razem, ale szczęśliwie przedstawiało inny fragment. Fragment, w który chciałem zagrać, gdy tylko ujrzałem filmy z rozgrywki. Demo zawierało scenę pościgu ze mną w roli pasażera. Na początku mogłem porozglądać się po aucie, pootwierać schowki i porzucać w kierowcę puszkami z napojami, ale prawdziwa zabawa nadeszła dopiero chwilę później.


heist

Najważniejszy element realizmu w The London Heist? Kierownica po prawej stronie!


Nadciągające z obu stron samochody i motocykle z próbującymi zabić nas gangsterami były tym, na co czekałem. Złapałem więc uzi rzucone przez kierowcę i zacząłem eliminację wrogów przez boczne okna i przednią szybę. A właściwie jej brak, bo wcześniej wybiłem ją pięścią. W scenie pościgu nadal obecny był świetny mechanizm przeładowywania broni, polegający na dosłownym wciskaniu magazynków w korpus. Dynamiczny pościg połączony z możliwością wychylania się przez drzwi samochodu i strzelaniem dosłownie we wszystkie strony dawał niesamowite efekty. The London Heist dostępny będzie w ramach premierowego pakietu VR Worlds i szczerze nie mogę się go doczekać.

Najbardziej pożądanym chyba przez graczy gatunkiem wirtualnej rzeczywistości jest horror. W tego typu grach VR bardzo łatwo przestraszyć użytkownika, a poczucie rzeczywistej obecności w wykreowanym świecie znacząco intensyfikuje poczucie strachu. Z pewnym niepokojem usiadłem na krześle przy Until Dawn: Rush of Blood. Tytuł ten to specyficzny rollercoaster, zawierający niepokojące scenerie, elementy horroru oraz możliwość strzelania, i nie sądziłem, że można to wszystko połączyć w tak ciekawy sposób. Gra nie zawiera prymitywnych jump scares, więc napięcie budowane jest stopniowo dzięki ogólnemu nastrojowi, a nie poprzez nagłe wyrzucanie przed gracza przerażających elementów. Rush of Blood wywołuje obrzydzenie i lęk, czyli idealnie spełnia swe zadanie. Dodatkowy plus – dla mnie był to pierwszy rollercoaster, przy którym rzeczywiście czułem się jak w prawdziwym wagoniku. Z mrowieniem kończyn i brzucha łącznie.


Tak wyglądał sam pokaz. Stanowiska z grami dostarczyły mnóstwo rozrywki.


Rush of Blood daje nadzieję na powrót szynowych strzelanek, ale w wirtualnej rzeczywistości radzą sobie również te nieszynowe. Najlepiej sprawdza się koncept usadowienia gracza w kokpicie, za sterami jakiegoś bojowego pojazdu. Tę mechanikę z powodzeniem wykorzystuje Rigs – gra twórców serii Kilzone, będąca pierwszoosobową, sieciową strzelanką. W produkcji tej zasiadamy w mechu i atakujemy inne roboty. Celowanie odbywa się za pomocą ruchów głowy, a za resztę sterowania odpowiada pad. Gra już teraz zaskakuje dosyć trudnym poziomem trudności, spowodowanym prawdopodobnie nowym sposobem rozglądania i namierzania wrogów. Bardzo jestem ciekaw jak Rigs sprawdzi się jako sieciowa gra i czy przyciągnie do siebie fanów długich, internetowych rozgrywek. Inną produkcją obecną na pokazie i również usadawiającą gracza w kokpicie był Battlezone. Ta polegająca na sterowaniu czołgiem gra przyciąga swoimi kontrastowymi kolorami oraz szybką, nieskomplikowaną rozgrywką. Strzelanie do innych bojowych pojazdów jeszcze nigdy nie dawało tyle przyjemności, chociaż zaprezentowane demo trwało jedynie kilka minut.

bound5Wbrew pozorom w wirtualnej rzeczywistości sprawdzają się nie tylko gry pierwszoosobowe. Bound, trójwymiarowa platformówka polskiego Plastic Studios, prezentuje rozgrywkę w trzeciej osobie. Obserwujemy zamaskowaną baletnicę, zgrabnie poruszającą się po kolorowym, geometrycznym świecie. Pomagamy jej w skakaniu po kolejnych platformach i wspinaniu na coraz to wyższe poziomy. Platformówki w VR są o tyle ciekawe, że niezależnie od poruszania postacią możemy obserwować świat obecny dookoła niej. Świetne narzędzie dla twórców, chcących ukryć w grze sekrety, wymagające odpowiedniego spojrzenia na wirtualną przestrzeń. W Bound zastosowano również system ruchów kamery mający pomóc osobom doświadczającym choroby symulatorowej. Obraz nie obraca się i nie podąża za bohaterką. Zamiast tego widz zostaje teleportowany w miejsce wskazane przez kontroler i to on wybiera odległość i kąt pod jakim obserwuje postać. Ciekawe rozwiązanie mogące pomóc osobom niemogącym wcześniej korzystać z urządzeń wirtualnej rzeczywistości.

Największym zaskoczeniem pokazu nie był jednak żaden horror, żadna strzelanka, ani żadna platformówka. Produkcją, przy której paradoksalnie spędziłem najwięcej czasu był Playroom VR. Tak – kontynuacja darmowej paczki minigierek wydanej przy okazji premiery PlayStation Camera i wykorzystującej do działania właśnie to urządzenie. Nie sądziłem, że przy podobnym zestawie dedykowanym tym razem PlayStation VR będę bawił się aż tak dobrze. Już po włączeniu Playroomu zobaczyłem przepiękny pokój, w którym obecne były dobrze znane mi, wirtualne ludziki. W pomieszczeniu tym nie mogłem liczyć na żadną interakcję, a i tak długo się po nim rozglądałem. Dlaczego? Otóż ludziki te w swoich osobnych, małych pokoikach wykonywały swoje osobne, małe czynności. Dzięki PlayStation VR mogłem się do nich przybliżyć i podejrzeć to, co robią. Mało tego! Zauważywszy mnie odwracały się w moją stronę i uśmiechały. Drobiazg, prawda? Z pozoru tak, ale w praktyce to ten właśnie szczegół zrobił na mnie spore wrażenie.


playroom1

Godzilla w PlayStation VR niszczy budynki i goni wirtualne ludziki. Czy to nie brzmi super?


Playroom VR to oczywiście nie tylko jeden pokój, a wspomniane wcześniej minigry. Te obsługują aż do pięciu osób – jedną w urządzeniu wirtualnej rzeczywistości i cztery, które trzymają w rękach pady. Gracz w PlayStation VR widzi inny obraz, niż pozostali użytkownicy na telewizorze. Na zestaw minigier składają się między innymi: gra w kotka i myszkę, cudna platformówka, niszczenie miasta jako Godzilla, wykrywanie bandytów w westernowym saloonie oraz łapanie duchów wprost do DualShocka. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko brzmi prosto i prymitywnie. Takie też wydawało mi się, zanim założyłem PlayStation VR na głowę. Niestety, zrozumiecie o co mi chodzi dopiero, gdy spróbujecie tego sami.

Jakie jest PlayStation VR?

Urządzenie jest bardzo lekkie, ergonomiczne, nowoczesne, ale przede wszystkim niesamowicie wygodne. Znacie ten ból, gdy na co dzień nosicie okulary i nie możecie komfortowo korzystać z żadnych trójwymiarowych gogli i tego typu gadżetów? Ja znam. PlayStation VR jako jedyny do tej pory sprzęt wirtualnej rzeczywistości bez problemu wszedł na głowę z okularami. Nie mówię, że do innych urządzeń by się nie zmieściły, ale tutaj nie odczuwałem nieprzyjemnego ucisku na nos, który okropnie doskwierał mi na przykład w kontaktach z Oculusem.


PlayStation VR widziane z bliska. Jeszcze bliżej obejrzę w domu!


PlayStation VR jest też wyjątkowo wygodne dla osób niepotrzebujących okularów. Środek ciężkości znajduje się w górnej części urządzenia. Sprzęt w pewnym sensie osiada więc na głowie, a ekran zawieszony jest przed oczami. Dzięki temu twarz zostaje całkowicie odciążona, a wynikająca z tego faktu lekkość PlayStation VR sprawia, że łatwo zapomnieć o jego obecności. Naprawdę – po upłynięciu kilku sekund od założenia urządzenia zanika świadomość posiadania tego sprzętu na głowie.

Nigdy nie miałem problemów ani z chorobą lokomocyjną, ani z chorobą symulatorową. Nie znam więc cierpienia osób, które przy każdym spotkaniu z wirtualną rzeczywistością dostają natychmiastowych mdłości. Nie znaczy to jednak, że nie denerwują mnie czynniki wywołujące takie reakcje organizmu. Najgorszą możliwą wadą urządzeń VR jest niska częstotliwość odświeżania, a co za tym idzie widoczne „klatkowanie” obrazu. Grając przy telewizorze wystarcza Wam 30 FPS? To super, ale w grach wirtualnej rzeczywistości jest to niedopuszczalna wartość.

vr_smallTymczasem PlayStation VR oferuje częstotliwość odświeżania do 120 HZ. Cztery razy większą niż w przeciętnych grach. Skutek tego zabiegu moglibyście sobie dopowiedzieć sami, ale z chęcią Was wyręczę – rozgrywka w PlayStation VR jest NIE-SA-MO-WI-CIE płynna. Chcąc sprawdzić ten element poruszałem i przechylałem głowę na wszystkie strony. Raz wolno, raz szybko, ciągle zmieniając tempo. Ku mojemu zadowoleniu nie udało się stracić płynności. Nie odczuwałem więc żadnych skoków obrazu, klatkowania czy lagów. Bojąc się zatracanie w wirtualnej rzeczywistości ciężko przechodzi mi to przez usta, ale rozglądanie we wszystkie strony było po prostu całkowicie naturalne.

Wielu interesuje zapewne grafika w prezentowanych grach. Należy jednak pamiętać, że obraz wyświetlany na urządzeniach wirtualnej rzeczywistości, nawet pomimo zastosowania ekranów o wysokiej rozdzielczości, nie jest jeszcze tak ostry i wyraźny, jak na standardowych wyświetlaczach obserwowanych z większej odległości. Widać więc czasem pojedyncze piksele, a kontury obiektów są lekko rozmyte. Oprawa wizualna zależy jednak wyłącznie od twórców gier. Niektóre produkcje nie radzą sobie idealnie z wirtualną rzeczywistością. Inne, takie jak wspomniany wcześniej Playroom VR, oferują piękny, ostry obraz. Gwarantuję natomiast, że gdy w całości wciągniecie się w wirtualny świat, to od razu zapomnicie o wszelkich mankamentach graficznych. O ile w ogóle je zauważycie.


PlayStation VR ma pojawić się na rynku 13 października 2016 roku w sugerowanej cenie 399 euro. Fakt ten sprawia, że będzie to najtańsze tak zaawansowane urządzenie wirtualnej rzeczywistości. O sukcesie tej technologii świadczyć będzie jednak nie tylko jakość samego sprzętu, ale także jakość gier dla niego dedykowanych. Z całych sił trzymam kciuki za wirtualną rewolucję PlayStation. Oby przyjęła się jak najlepiej i trwała jak najdłużej!

  • mihix

    Miałem do czynienia tylko z goglami od Samsunga, ale nawet po tym stwierdzam że VR to świetna sprawa! PS VR kupię na 100%.