Starcie wojennych gigantów – Infinite Warfare vs Battlefield 1

codbf2


Dwie duże i zupełnie różne wojny. Dwie duże i zupełnie różne gry. Call of Duty i Battlefield od lat toczą jesienne bitwy, wystawiając w tym okresie do walki nowe odsłony cyklu. Każda z tych serii podąża własną ścieżką, oferując inne, unikatowe doświadczenie. Czy któraś z tegorocznych pozycji jest szczególnie warta sprawdzenia?

Call of Duty stanęło w tym roku przed trudnym zadaniem. Zaprezentowana przez Activison nowa odsłona o podtytule Infinite Warfare miała po raz kolejny traktować o wojnach w dalekiej przyszłości. Gracze, którym wszechobecny futuryzm zdążył się już dawno znudzić, liczyli na powrót do którejś z historycznych bitew, ale ku ich niezadowoleniu po raz kolejny go nie doświadczyli.

Na pomoc przyszedł Battlefield 1 oferując prawie klasyczne podejście do gier wojennych i prezentując powrót do początków XX wieku. Zaskoczeni gracze wybrali więc swojego faworyta na długo przed premierą. Pora jednak przeanalizować, co rzeczywiście oferują obydwa te tytuły.

Galaktyczne bitwy przyszłości

Historia przedstawiona w Infinite Warfare osadzona została w dalekiej, nieokreślonej przyszłości. Tak dalekiej, że oprócz nowoczesnych broni, plecaków odrzutowych i wojennych robotów obecnych już wcześniej w serii, ukazuje kosmos w całej swej okazałości. Ziemskie bitwy przeniesione zostały do galaktyki. Główny bohater Nick Reyes, kapitan sił specjalnych UNSA, staje wraz z innymi żołnierzami przed trudnym zadaniem obrony planety narażonej na ataki terrorystów z samozwańczej grupy SDF. Grupy, która swoje kosmiczne jednostki porozstawiała po całym układzie słonecznym.


cod1

Tak, to nadal jest Call of Duty.


Fabuła zajmuje łącznie około 8 godzin i o dziwo nie jest w całości liniowa. Misje nie następują jedna po drugiej – mamy odrobinę swobody, którą wykorzystać możemy dowodząc na statku Retribution. Każdorazowo wracamy bowiem na ten latający okręt, gdzie korzystając z galaktycznej mapy wybieramy kolejne zadania. Oprócz głównych misji tym razem dostępne są również poboczne. Polegają one zazwyczaj na abordażu, podczas którego zakradamy się na okręty oponentów, wykradamy interesujące nas części i efektownie niszczymy maszyny nieprzyjaciół, albo na bitwach futurystycznych myśliwców, w których zadaniem jest zazwyczaj unicestwienie wrogich latających jednostek. Misje te wiążą się więc z zasiadaniem za sterami bojowego statku. I choć to być może niezbyt pasująca do serii nowość, to czerpać z niej można naprawdę sporo zabawy.


pol

Infinite Warfare to pierwsze Call of Duty wydane w pełnej polskiej wersji językowej. Dubbing stworzyli między innymi Mirosław Hermaszewski, Marcin Dorociński, Olga Bołądź i znany graczom Jarosław Boberek. Poziom polskich głosów stoi na naprawdę wysokim poziomie – wszystko brzmi spójnie i przyjemnie. Warto dać szansę tej polonizacji zanim wybierzecie dźwięk w wersji oryginalnej.


Główny wątek nie jest bardzo skomplikowaną, ani zawiłą opowieścią. Prosta historia została jednak okraszona świetnymi efektami wizualnymi, widocznymi nie tylko podczas galaktycznych starć, ale również w misjach na poszczególnych planetach układu słonecznego. Warto też dodać, że gra nie sprawia większych kłopotów nawet na największym, początkowo dostępnym, poziomie trudności. Dla prawdziwych twardzieli przygotowany został dopiero tryb Specjalisty odblokowywany po pierwszym przejściu kampanii. Tam odpowiednio zarządzać musimy apteczkami, uważać na hełm chroniący głowę, podnosić broń, gdy przeciwnik wystrzeli nam ją z rąk i chronić wszystkie kończyny, aby zachować pełną sprawność. Miły dodatek dla wymagających graczy.

Powrót do I wojny światowej

Battlefield 1 wraca tymczasem do korzeni, a nawet jeszcze dalej. Twórcy postanowili wziąć na warsztat okres I wojny światowej, który dotąd nie był szczególnie popularny w grach. Nowy Battlefield przedstawia starcia z początków XX wieku zachowując przy tym sporą dozę realizmu, ale pozwalając sobie też na pewne odstępstwa, widoczne jednak głównie dla osób interesujących się arsenałem wykorzystywanym podczas tych historycznych bitew.


Warto obejrzeć pierwszy trailer Battlefield 1, chociażby dla samej muzyki.


W grze nie znajdziemy jednej, głównej fabuły. Zamiast pojedynczego wątku stworzono pięć różnych Wojennych Opowieści. Każda z nich to zupełnie inna historia i zupełnie inni bohaterowie. Przyjdzie nam więc zasiąść za sterami brytyjskiego, nie zawsze sprawnego czołgu, niezupełnie legalnie sterować równie brytyjskim myśliwcem, przemierzać Alpy we włoskim pancerzu, szturmować plaże Gallipoli i dostarczać ważne wiadomości oraz konno przemierzać arabskie pustynie broniąc się przed Imperium Osmańskim. Te wątki fabularne to ogromny potencjał i szansa na pokazanie w jednej grze skrajnie różnych krajobrazów oraz różnie prowadzonych opowieści. Zabieg ten działa, ale nie do końca idealnie.

Przedstawione historie są wprawdzie bardzo ciekawe i potrafią wciągnąć, lecz niestety tylko na chwilę. Kampanię ukończyć można w niespełna 6 godzin, co daje naprawdę mało czasu na każdy z wątków. Dodatkowo miałem niekiedy wrażenie, że misje są sztucznie przeciągane licznymi falami wrogów. Ciężko wprawdzie narzekać na bitwy w grze traktującej o wojnie, ale momentami brakowało mi bardziej fabularnych fragmentów, których zabrakło na rzecz powtarzalnych starć. Tak czy inaczej z pewnością warto sprawdzić kampanię Battlefield 1. Jest to też idealne przygotowanie do rozgrywek sieciowych, w tym wprowadzenie do obsługi pojazdów.

Nadal dobry multiplayer?

Poprzednia odsłona Call of Duty, o podtytule Black Ops 3, zawierała naprawdę genialny tryb multiplayer, któremu poświęciłem osobny tekst. Poprzeczka postawiona więc była bardzo wysoko – oczekiwałem kolejnej gry potrafiącej wciągnąć mnie równie mocno. Początkowo grając w Infinite Warfare nieco więc posmutniałem. Multiplayer nadal był niezwykle dynamiczny i wymagający bardzo szybkich reakcji, ale z jakiegoś powodu nie robił na mnie tak silnego wrażenia jak poprzednik.


cod2

Bohaterowie trybu sieciowego – niestety bez osobowości.


Wystarczyło jednak kilka starć, abym ponownie poczuł się jak ryba w wodzie. Call of Duty ma bowiem nieco wysoki próg wejścia – wymaga sporo cierpliwości od gracza, który za błędy bardzo szybko karany jest przez innych użytkowników. Pod kątem rozgrywek sieciowych Infinite Warfare okazało się być bardzo podobne do Black Ops 3. Nadal obecne są takie elementy jak egzoszkielety, futurystyczne bronie, skrzynie z losową zawartością oraz specjalne klasy postaci, chociaż tych niestety nie wyposażono w żadną osobowość. Szkoda, bo w poprzedniej odsłonie nadanie sieciowym bohaterom odpowiednich historii sprawdziło się bardzo dobrze.

Pewną zmianą jest też drobne sfabularyzowanie multiplayera. Do rozgrywki wprowadzani jesteśmy przez komandora jednej z drużyn zadaniowych. Te zmieniać możemy wraz z postępami w grze, a każda z nich oferuje różne zadania, za które oczywiście jesteśmy odpowiednio nagradzani. Infinite Warfare, jak każda część serii, zawiera również nowe lub powracające po długiej nieobecności, wytęsknione tryby. Oprócz standardowych gier możemy wziąć udział w przechwytywaniu drona, który podczas trzymania w rękach daje punkty całej drużynie, stanąć w szranki z wrogą drużyną na linii frontu, odradzając się zawsze w wyznaczonej na początku bazie, a także unikać zostania zarażonym przez śmiercionośne boty. Różnorodność jest więc spora.

Wojny sieciowe

Nieco inaczej wygląda multiplayer w Battlefield 1. Ten jest bardziej klasyczny, stonowany i w większej części nastawiony na taktykę, a nie na szybką i dynamiczną rozgrywkę. Nie zawiera niestety tyle trybów co Call of Duty, nad czym ja nieco ubolewam, ale fani serii doceniają zapewne skupienie twórców na znanych i lubianych elementach. Ja doceniam to, że każda sieciowa gra może zostać urozmaicona o konie, czołgi, pojazdy i pociągi pancerne, samoloty, a przede wszystkim olbrzymie sterowce. Te robią szczególne wrażenie, a największe podczas zniszczenia, gdy płonąc spadają na pole bitwy.


bf2

To wcale nie taki rzadki widok w Battlefield 1.


Nowością w serii są Operacje. W trybie sieciowym rozgrywać możemy historyczne bitwy I wojny światowej, wcielając się w żołnierzy jednej z rzeczywiście istniejących w przeszłości frakcji. W takiej grze bierze udział do 64 graczy, którzy dzieleni są na drużynę atakujących i drużynę obrońców. Zadaniem w Operacjach jest odpowiednio przesuwanie do przodu linii frontu poprzez zajmowanie kolejnych sektorów, lub obrona tychże i niedopuszczenie przeciwników do następnych punktów kontrolnych.

Najważniejszym elementem Operacji jest połączenie kilku map. Po wygraniu starcia na jednej rozpoczynamy bitwę na kolejnej, widząc poprzednie pole walki gdzieś na horyzoncie. Tryb bardzo mocno próbuje więc przypominać prawdziwą, rozbudowaną wojnę. W Operacjach spędzić możemy długie godziny, przemierzając kolejne zastępy wrogów i wymyślając taktykę dającą pewne zwycięstwo. Szkoda, że fizycznie ciężko zrealizować jednoczesne starcie 64 znajomych. Wtedy ustalanie planu walki byłoby maksymalnie realistyczne.

Dodatki do Call of Duty

Battlefield 1 ma bardzo dopracowaną zawartość, ale sprowadza się jedynie do kampanii podzielonej na osobne historie oraz do klasycznych rozgrywek sieciowych. Nowszym odsłonom Call of Duty zawsze towarzyszył tryb Zombie i na szczęście nie inaczej jest i tym razem, chociaż to pierwsze podejście Infinity Ward, twórców Infinite Warfare, do tego typu rozgrywki. Okazuje się jednak, że można zrobić coś po raz pierwszy i zrobić to bardzo dobrze.


cod3

Przerysowany tryb zombie to najlepszy tryb zombie.


Największym atutem trybów Zombie był zazwyczaj specyficzny, mniej poważny klimat. Tym razem przenosimy się do lat 80. Rozgrywce towarzyszy świetny styl horroru klasy B opowiadającego o niezbyt rozgarniętych nastolatkach. Do fabuły wprowadza nas zabawna animacja przywodząca nieco na myśli filmy ze Scooby Doo w roli głównej. Wszystko przedstawione jest w bardzo luzackim stylu ale jednocześnie niepozbawione dobrego smaku. Sam tryb nadal nie należy do najłatwiejszych i zawiera ogrom sekretów, specjalnych broni i pułapek możliwych do aktywowania na mapie. Absolutnie trzeba sprawdzić ten klimat!


vr_small

Jednym z bonusów jest też osobna misja w kosmicznym odrzutowcu przygotowana z myślą o PlayStation VR. Tę mogą pobrać wszyscy użytkownicy, nawet Ci, którzy nie posiadają pełnej wersji gry. To fajny przedsmak tego, co czeka na gracza w kampanii Infinite Warfare. Aż szkoda, że wszystkie misje nie zostały przygotowany w ten sposób.


O najważniejszym dodatku do Infinite Warfare mówię dopiero na końcu, bo niedawno poświęciłem mu dedykowany wpis. Do nowego Call of Duty w wersji Legacy dołączane jest uwielbiane przez graczy stare Call of Duty, czyli w tym przypadku remake Modern Warfare. To dla niektórych główny i często jedyny powód kupna Infinite Warfare. Dla mnie wspólne wydanie dwóch tych gier to świetna możliwość doświadczenia dwóch różnych klimatów jednocześnie. A na użytkowników zmęczonych szybką i chaotyczną rozgrywką w multiplayerze nowego Call of Duty czeka bardziej stonowany, najbardziej klasyczny i najbardziej ogrywany multiplayer w Modern Warfare. Z całą zawartością znaną z oryginału.


Call of Duty: Infinite Warfare i Battlefield 1 to naprawdę dobre gry. O ich losie przesądziły już wprawdzie pierwsze trailery i idące za tym, niepoparte niczym, początkowe opinie graczy, ale finalnie w oba te tytuły na pewno warto zagrać. Szczęśliwie dla wybrednego gracza ma on do wyboru dwie, skrajnie różne opcje, więc jak to mówią – każdy znajdzie coś dla siebie. Niezależnie jednak od futuryzmu bitew nikomu nie zabraknie dobrej i rozbudowanej strzelaniny.

Gry do recenzji dostarczyli polscy wydawcy. Dzięki za wysłanie mnie na te dwie wojny!