Ni no Kuni II: Revenant Kingdom – (nie)recenzja

nnk2


Uwielbiałem pierwsze Ni no Kuni. Moja miłość do studia Ghibli sprawiłaby, że kupiłbym dla tej gry PlayStation 3, gdybym oczywiście wcześniej tej konsoli nie miał. Właśnie zagrałem w kontynuację, a musicie wiedzieć, że bardzo się tego bałem. Czy słusznie?

Przy Ni no Kuni: Wrath of the White Which spędziłem 60 godzin. Przy Ni no Kuni II: Revenant Kingdom, po trzech dniach posiadania gry, spędziłem ich już 15. Chciałem się z Wami jak najszybciej podzielić pierwszymi wrażeniami, ale po takim czasie już nie do końca są one pierwsze. To oczywiście nadal za mało na pełnoprawną recenzję i stąd taki nieco przewrotny tytuł. Już teraz mogę jednak odpowiedzieć na kilka nurtujących mnie, a może i Was, pytań.

Czy to nadal Ni no Kuni?

Pierwsza zapowiedź Ni no Kuni II pojawiła się dosyć niespodziewanie w 2015 roku i bardzo mnie zaskoczyła. Poczułem euforię na myśl o powrocie do tego świata, a potem… obejrzałem trailer. Inne postaci, odrębna historia i uniwersum też jakieś takie mało znane. Potem przyszła pora na pierwsze fragmenty rozgrywki i pierwsze wersje demonstracyjne. Byłem załamany. To, co zobaczyłem, bardzo mnie zawiodło. Rozgrywka różniła się diametralnie. Ta gra nie miała nic wspólnego z oryginałem. Byłem tego pewny właściwie aż do premiery.


ni-no-kuni-ii-ps4-screen01-us-05dec15

Lokacje ponownie zachwycają!


I wiecie co? To cudowne uczucie aż tak bardzo się mylić. Klimat pierwszego Ni no Kuni nie zniknął. Fakt, różnice są ogromne, ale ten wykreowany świat nadal zachwyca. Zachwyca też sama rozgrywka, której tak bardzo się bałem. No dobrze, ale co tak naprawdę się zmieniło?

evan_smallRóżnice widać już na pierwszy rzut oka. Gra jest prześliczna – kolorowa i szczegółowa. Bardzo brakuje mi jednak dwuwymiarowych, animowanych przerywników rodem z filmów Ghibli, obecnych w pierwszym Ni no Kuni. Dlaczego właściwie ich nie ma? A no dlatego, że studio Ghibli nie współtworzyło już oficjalnie gry. Na szczęście w projekt zaangażowano pracowników i byłych pracowników studia – między innymi, ponownie, genialnego animatora i designera postaci – Yoshiyukiego Momose. Zachował on więc styl znany z pierwszej odsłony.

Kompozytor Joe Hisaishi, twórca ścieżek dźwiękowych do wielu filmów studia Ghibli, również powrócił do projektu. W grze rozbrzmiewa więc dobrze znany temat muzyczny w nowych aranżacjach. Utworów jest niestety nieco mniej i nie zapadają w pamięć tak, jak te poprzednie, ale nadal budują niesamowity klimat. Joe Hisaishi to w końcu prawdziwy, muzyczny geniusz.


original

Nowym bohaterom na szczęście nie brakuje charyzmy.


Nie powracają za to główni bohaterowie. Historia w Ni no Kuni II toczy się 100 lat po wydarzeniach z pierwszej części. Wspólny zostaje jedynie świat, ale odwiedzamy zupełnie nowe lokacje. Poprzedni protagoniści, Oliver i Drippy, pojawiają się już tylko jako wspomnienia, legendy i nieraz trudne do wyłapania nawiązania. Bohaterami Ni no Kuni II są Evan i Roland – młody, zdradzony król oraz pochodzący z naszego świata… prezydent Stanów Zjednoczonych. Ambicją chłopca jest zbudowanie nowego, pokojowego królestwa, a świeżo upieczony doradca zamierza mu w tym pomóc.

Zupełnie inna rozgrywka

Wyobraźcie sobie idealną grę z serii Pokémon na konsolę PlayStation 3. Świetny jrpg, otwarty świat, złożone zadania, a przede wszystkim pseudo-turowa walka za pomocą stworków, łapanie nowych stworzeń, ewoluowanie ich i uczenie nowych ataków. Tak mniej więcej wyglądała rozgrywka w Ni no Kuni: Wrath of the White Which. W Ni no Kuni II kompletnie zrezygnowano z tego dobrego pomysłu. W starciach kontrolujemy teraz jedynie głównych bohaterów, a sama walka stała się bardziej slasherem, w którym biegamy w kółko i atakujemy przeciwników kombinacją ciosów. Choć czasem nie musimy nawet tego robić.


ni-no-kuni-boss-screen-01-ps4-us-07apr17

Bossowie w grze nie są żadnym wyzwaniem.


Walki są bowiem wyjątkowo łatwe. Towarzysze Evana radzą sobie na tyle dobrze, że nasz wkład w bitwę jest często znikomy. Nie czułem żadnej potrzeby rzucania czarów, gdyż większość starć wygrywałem jedynie za pomocą broni białej. Mało tego – zazwyczaj zapominałem wyposażać bohaterów w najnowszy oręż i zbroje, co wcale nie rzutowało na problemy w walce. Na szczęście dotyczy to jedynie głównego wątku. Zadania poboczne są dużo bardziej wymagające i nieraz potrafią naprawdę dać w kość. Gra desperacko potrzebuje jednak opcji wyboru poziomu trudności.

higgledies_smallW walce pomagają nam również Higgledies – małe, czarodziejskie stworki zastępujące zwierzaki z pierwszego Ni no Kuni. Ich funkcje nie są jednak aż tak rozwinięte – większość akcji podczas strać jest poza naszą kontrolą. Sporadycznie leczą bohaterów, atakują wrogów lub osłabiają obronę. Czasami natomiast aktywujemy ich umiejętności specjalne – pojawią się wtedy na placu boju z ogromną armatą lub wytworzą ogromną kulę energii zadającą masywne obrażenia wszystkim przeciwnikom. Stworki są bardzo słodkie i sporo radości daje znajdowanie lub gotowanie (!) nowych towarzyszy.

Oprócz walk na mapach świata, tak charakterystycznych dla gier jrpg, w Ni no Kuni II obecne są również starcia w dungeonach. To zazwyczaj lasy, jaskinie lub po prostu tematyczne lokacje. Czasami natrafimy jednak na pewnego rodzaju między-wymiarowe labirynty. To starcia bez mapy i z rosnącym wraz z czasem poziomem trudności. Dotarcie do magicznych drzwi pozwala albo opuścić wymiar, albo przenieść się na kolejne piętro. To przyjemnie wymagający tryb. Podobną świeżość stanowią potyczki wojsk. Jako król Evan mamy do dyspozycji armię, którą możemy dowodzić na przygotowanych do tego obszarach. To nadal dynamiczna walka, ale zawierająca już sporo elementów strategicznych. Tych niepozbawiony jest również tryb budowania królestwa.


nnk2_kingdom

Budowanie królestwa to prawdziwy pożeracz czasu.


Prawdziwy król musi posiadać prawdziwe królestwo. W Ni no Kuni II przywiązano do tego ogromną wagę. Zasiadając na tronie w początkowo drewnianej sali zaczynamy zarządzać swym nowo powstałym monarchicznym państwem. Specjalną walutę możemy wydawać na nowe budynki, ulepszanie tych wcześniej powstałych lub poszerzanie granic królestwa. Poszczególne obiekty przynoszą różne korzyści, w tym rozwój technologii potrzebnej do tworzenia broni, zbroi i czarów, wydobywanie surowców i ulepszanie armii. Do wszystkich zadań potrzebni są jednak mieszkańcy. Tych pozyskujemy w innych krainach, najczęściej wykonując dla nich specjalne zadania. Do wszystkich badań potrzebny jest też czas, a czas w królestwie płynie razem z tym w grze. To oznacza, że nie możemy zwyczajne wyłączyć konsoli i wrócić na gotowe, jak to często bywa na przykład w grach mobilnych. Swoją drogą królestwo wydaje się być idealnie przygotowane pod mikropłatności. Tych jednak, powołując się na słowa twórców, z pewnością nie zobaczymy w grze.


Ni no Kuni II: Revenant Kingdom to świetna produkcja. Nieco odchodzi od jrpgowych klimatów, przez co na pewno będzie bardziej przystępna dla mniej zaawansowanych graczy. Fani szukający nowych wyzwań mogą jednak czuć się nieco zawiedzeni niskim poziomem trudności. Nikt natomiast nie poczuje niedosytu w temacie różnorodności rozgrywki. W Ni no Kuni II po prostu nie sposób się nudzić.

  • Zagrajnik

    No i bomba. Po tym tekście nie mogę się doczekać, aż sam zagram <3